- Byłam dzisiaj w szpitalu - powiadomiła mnie Cassie.
- Po co? - zapytałem wiedząc, iż chce rozwinąć swoją myśl.
- Po zestaw ćwiczeń, które mógłbyś wykonywać - odparła.
- I? - kontynuowałem. Byłem pewny, że do czegoś zmierzała.
- Doktor Malik zaprosił mnie na kolację - uśmiechnęła się pod nosem.
Co do cholery?
Gdybym miał coś w buzi z pewnością bym to wypluł. Zayn, Cassie iii... kolacja? Nie sądzisz pamiętniku, że to mieszanka wybuchowa?
- Jakby... na randkę? - dopytywałem się oszołomiony. Myślałem, że to pomyłka, jednak nic na to nie wskazywało.
- Dlaczego by nie?
- Osobiście to odradzam - spojrzałem na nią obojętnym wzrokiem. Co innego miałem zrobić jak udawanie obojętnego na ich randkę?
- Jesteś zazdrosny? - spojrzała na mnie podejrzliwie. Prędko odwróciłem wzrok. - Jesteś zazdrosny! - zaśmiała się na głos.
Byłem zazdrosny? Nie, to przecież było niemożliwe. A może jednak?
- Co? Nie! - prychnąłem. - Niby o ciebie? Nawet nie jesteś ładna - wyjaśniłem próbując brzmieć jak najbardziej prawdziwie. Czy się to udało? Nie mam pojęcia.
- Nie musiałeś tego mówić - powiedziała cicho, prawie niesłyszalnie.
- Widocznie miałem na to ochotę - burknąłem.
- Na pewno jesteś zazdrosny - wciąż trzymała się swojego zdania.
- Chcesz wiedzieć co o tym sądzę? - spytałem, na co dziewczyna szybko przytaknęła głową. - Mam na to wylane - uśmiechnąłem się ironicznie.
- Boli mnie brzuch - jęknąłem. Myślisz pamiętniku, że kłamałem? Masz rację. - Może Zayn coś na to zaradzi - szykująca się do wyjścia brunetka spojrzała na mnie zmartwiona.
Nasuwa się pytanie: dlaczego szykowała się właśnie u mnie w domu? Otóż moja najdroższa opiekunka potrzebowała stylistki (czyli mnie), która doradzi jej jaką sukienkę ubrać na kolację. I co z tego, że i tak się mnie nie posłuchała i zamiast czarnej sukienki do kolan postanowiła ubrać czerwoną do połowy ud? Miło z jej strony.
- W którym miejscu? - spytała z troską.
- Wszędzie. Ból rozrywa mnie od środka - skłamałem niepewnie. Przecież wciąż nie wiedziałem czy uwierzy w mój "przerażający" ból brzucha. - Malik po ciebie przyjedzie? - Cass pokiwała głową.
W mojej głowie narodził się pewien genialny plan. Przecież ta przecudowna para nie mogła spędzić tej kolacji razem. Skoro byłem poważnie chory i potrzebowałem opieki (w razie nagłego, mocnego bólu brzucha) to mogłem jechać z nimi. Cały wieczór z irytującym Niallem? Czemu nie! Mój plan był tak samo genialny jak ja sam.
Po upływie kilku chwil, w których (niestety) musiałem udawać obłożnie chorego, zadzwonił dzwonek do drzwi. Cassie prędko pobiegła do drzwi, a przed ich otwarciem poprawiła sukienkę oraz wyeksponowała biust. Prychnąłem tylko na to, bo jej zachowanie było absurdalne.
- Cześć Zayn - powitała szatyna. Na jego widok zrobiło mi się niedobrze.
- Witaj - uśmiechnął się do jej po czym zlustrował wnętrze mojego domu. Spojrzał na mnie obojętnie i powrócił wzrokiem do Cassie. - Pięknie wyglądasz - skomplementował ją, na co ona zarumieniła się.
- Ja tu umieram! - irytacja w moim głosie sięgała zenitu. Musiałem przerwać ich wymianę spojrzeń. To było wkurzające.
- Co ci dolega? - spytał siadając bliżej mnie, na kanapie.
- Mówił, że strasznie boli go brzuch - wyjaśniła brunetka.
- Jadłeś może dzisiaj coś podejrzanego?
- Tylko sushi - po raz kolejny odpowiedziała za mnie, co już zaczęło mnie denerwować.
- To mogło ci zaszkodzić - stwierdził. - Niedługo ci przejdzie - wstał. - Ewentualnie możesz wziąć jakąś tabletkę. To co, idziemy? - skierował swoje pytanie do niebieskookiej dziewczyny, która w odpowiedzi pokiwała energicznie głową.
- I tak po prostu mnie zostawicie? - spytałem z wyrzutem. - A jeśli mój stan się pogorszy? - próbowałem za wszelką cenę wzbudzić litość w Cass i wydawało mi się, że szło mi całkiem dobrze.
- Weźmiemy go ze sobą?
- Dobrze - uśmiechnął się najpierw do Cassie potem do mnie. Miałem ogromną ochotę zbić mu ten uśmiech z twarzy. Pieprzony doktorek.
Siedzieliśmy tam dobrą godzinę, a ja miałem już szczerze dość tej uśmiechniętej parki. Jeśli ktoś nazwałby ich kiedyś "uroczymi" wyśmiałbym go w twarz. Co jest uroczego w patrzeniu sobie w oczy, mówieniu komplementów i opowiadaniu sobie śmiesznych historii sprzed kilku lat?
- Aleeee jestem głodny! - jęknąłem przeciągle, przerywając tym ich wymianę spojrzeń. Wlepili wzrok we mnie, a ja w końcu mogłem poczuć się zauważony. - Co jemy?
- Już nie boli cię brzuch? - brunetka zadarła jedną brew do góry.
- Nadal boli, ale teraz z głodu - wyjaśniłem z uśmiechem.
- Przepraszam, muszę do toalety - wstała i odeszła od stolika.
Gdy tylko Cass zniknęła z zasięgu mojego wzroku, spojrzałem na szatyna i zmierzyłem go groźnym wzrokiem, na co on tylko się zaśmiał.
Co było takiego we mnie, że potrafił śmiać mi się w twarz? Znałem wszystkie jego tajemnice i nie było w nich nic śmiesznego. To, że po tym wszystkim został lekarzem też nie było niczym z czego można było się śmiać. Prawda o nim była bardziej przerażająca niż myślałem, a gdy tylko chciałem przypomnieć sobie jakiekolwiek wydarzenia z czasów, gdy Zayn odbierał ludziom życia, krew zalewała mi umysł. Nie mogłem jednocześnie patrzeć na niego, uśmiechniętego, uznawanego jako najlepszego specjalistę w szpitalu i jednocześnie przypominać sobie obrazy sprzed kilku lat, gdzie wciąż lała się ciemnoczerwona ciecz.
- Minęły lata, a ty nadal mnie śmieszysz - odezwał się mulat uśmiechając się do mnie.
- Minęły lata, a ty dalej mnie wkurwiasz - powiedziałem ironicznie. To była zupełnie niepotrzebna wymiana zdań. Były momenty, w których chciałem odsunąć swoje krzesło, posłać mu głupi uśmiech i wyjść stamtąd szybkim krokiem. Ale nie mogłem. Moje nogi mi tego zabraniały. W końcu... wciąż byłem kaleką. Tego nie zmienia się od tak. Żadne pieniądze ani żaden człowiek tego nie zmieni. Tak, nawet Malik uważany za najlepszego człowieka na Ziemi, jak nie w całej galaktyce, również nie mógł na to nic poradzić.
- W ogóle się nie zmieniłeś - odezwał się przypatrując się mojej reakcji.
- Ty również. Każdy i tak będzie pamiętał jaki byłeś kiedyś. Nic nie zmieni tego ile ludzi zabiłeś
- Wcale je jesteś lepszy - warknął. - Pieniądze tobą zawładnęły. Tylko spójrz w lustro - wskazał na mnie z obrzydzeniem. - Kogo tam widzisz? Bo ja człowieka, który przejmuje się tylko własną dupą - powiedział przez zaciśniętą szczękę.
- Tak jak myślałem, jesteś wciąż tym starym Zaynem Malikem. Tylko coś masz w sobie innego. Może to fryzura? Nie - teatralnie udawałem rozmyślanie. - A no tak! Zmieniłeś zawód! - zaśmiałem się pod nosem co najwidoczniej rozzłościło doktorka. Rozzłościło? Idealnie!
- Przyłożyłbym ci, gdybyś nie był pieprzonym inwalidą - wysyczał.
- Tymi piąsteczkami? - szydziłem z niego. - Uśmiałem się bardziej niż na jakimkolwiek kabarecie.
- Nie prowokuj mnie - warknął. - Cassie zaraz tutaj będzie, chyba nie chcesz widzieć jak jej nastrój zmienia przez ciebie? - spytał zadzierając brwi do góry. Pokręciłem głową. - Wiedziałem - uśmiechnął się. Skrzywiłem się, bo za cholerę nie wiedziałem o co mogło mu chodzić. - Za bardzo ci na niej zależy.
- Słucham? - zapytałem oszołomiony. Jak miałem się nie zdziwić, skoro oskarżał mnie o taką rzecz. Twierdziłem, że to tylko bzdury wyssane z palca.
- Nawet nie próbuj zaprzeczać, widzę jak na nią patrzysz - uśmiechnął się pokazując szereg równiutkich, białych zębów. Oj, jak chętnie bym je wtedy wybił.
- Jak?
Jakim cudem mógł widzieć coś czego ja nawet nie pomyślałem aby zauważyć? Patrzyłem na nią inaczej? Wydawało mi się, że patrze na nią normalnie. Jak na człowieka, kobietę, opiekunkę czy choćby koleżankę. Nic więcej.
- Nie umiem nawet tego opisać. Ale wydaje mi się, że chciałbyś zabić każdego mężczyznę, który się na nią spojrzy, wraz ze mną - zaśmiał się. - Ale nie martw się, nie jestem dla ciebie zagrożeniem.
- Dlaczego? - zmrużyłem oczy aby wyglądać jeszcze groźniej. Byłem wręcz przekonany, że mi się to nie udało.
- Bo to ona zaprosiła mnie na tą kolację. Chciała żebyś był zazdrosny i udało jej się.
- Wcale nie - zaprzeczyłem.
- A tak przy okazji, nie musisz się obawiać, nie powiem Cass, że cały czas symulowałeś - puścił mi oczko.
- Jak to? Wiedziałeś o tym? - spytałem zdezorientowany.
- Jesteś taki głupi, Horan - zaśmiał się. - Rozmawiasz z lekarzem, idioto.
- Z fałszywym lekarzem - uniosłem kąciki ust do góry, w małym, cwaniackim uśmieszku. Miałem rację i nawet on o tym wiedział.
- Ale z doświadczonym, fałszywym lekarzem.
Po chwili moim oczom ukazała się Cassie. Tym razem nie była taka uśmiechnięta, jak wtedy, gdy wychodziła do toalety. Po jej policzkach spływały strumienie łez, a cała była zdruzgotana. Ledwo trzymała się na nogach.
- Zadzwonili do mnie... - powiedziała drżącym głosem. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnie histerycznym, nieopanowanym płaczem.
- I co?! - spytałem przestraszony. Wydawało mi się, że martwiłem się o nią, lecz w tamtym momencie miałem gdzieś swoją dumę i to, że znów robi ze mną coś czego nigdy nikt inny nie zrobił.
- Muszę iść... - załamał jej się głos. Rozpłakała się jeszcze bardziej i wybiegła z restauracji zostawiając nas zdezorientowanych.
- Lecę za nią - rzucił prędko Zayn i również wybiegł z pomieszczenia.
Zostałem sam. Bez nikogo. Mogłem tylko martwić się i domyślać o co właściwie chodziło. Bo przecież zanim ja wyjechałbym na wózku minęłyby wieki i, i tak bym ich pewnie nie dogonił.
- Świetnie, kurwa - warknąłem. - Też bym za wami pobiegł, gdybym mógł.
________________________________
Rozdział trochę krótszy, ale trochę się w nim dzieje. Jak myślicie, o co chodziło Cassie? :)
Nie zapomnijcie zostawić po sobie komentarza! :D
Chciałam także wam podziękować :) "Cripple" oficjalnie zdobyło TRZECIE (wow, wow, wow) miejsce w głosowaniu na blog miesiąca! Bardzo dziękuje za to, że oddaliście na mnie swój głos. Bez was nie udałoby się x
- Nie musiałeś tego mówić - powiedziała cicho, prawie niesłyszalnie.
- Widocznie miałem na to ochotę - burknąłem.
- Na pewno jesteś zazdrosny - wciąż trzymała się swojego zdania.
- Chcesz wiedzieć co o tym sądzę? - spytałem, na co dziewczyna szybko przytaknęła głową. - Mam na to wylane - uśmiechnąłem się ironicznie.
- Boli mnie brzuch - jęknąłem. Myślisz pamiętniku, że kłamałem? Masz rację. - Może Zayn coś na to zaradzi - szykująca się do wyjścia brunetka spojrzała na mnie zmartwiona.
Nasuwa się pytanie: dlaczego szykowała się właśnie u mnie w domu? Otóż moja najdroższa opiekunka potrzebowała stylistki (czyli mnie), która doradzi jej jaką sukienkę ubrać na kolację. I co z tego, że i tak się mnie nie posłuchała i zamiast czarnej sukienki do kolan postanowiła ubrać czerwoną do połowy ud? Miło z jej strony.
- W którym miejscu? - spytała z troską.
- Wszędzie. Ból rozrywa mnie od środka - skłamałem niepewnie. Przecież wciąż nie wiedziałem czy uwierzy w mój "przerażający" ból brzucha. - Malik po ciebie przyjedzie? - Cass pokiwała głową.
W mojej głowie narodził się pewien genialny plan. Przecież ta przecudowna para nie mogła spędzić tej kolacji razem. Skoro byłem poważnie chory i potrzebowałem opieki (w razie nagłego, mocnego bólu brzucha) to mogłem jechać z nimi. Cały wieczór z irytującym Niallem? Czemu nie! Mój plan był tak samo genialny jak ja sam.
Po upływie kilku chwil, w których (niestety) musiałem udawać obłożnie chorego, zadzwonił dzwonek do drzwi. Cassie prędko pobiegła do drzwi, a przed ich otwarciem poprawiła sukienkę oraz wyeksponowała biust. Prychnąłem tylko na to, bo jej zachowanie było absurdalne.
- Cześć Zayn - powitała szatyna. Na jego widok zrobiło mi się niedobrze.
- Witaj - uśmiechnął się do jej po czym zlustrował wnętrze mojego domu. Spojrzał na mnie obojętnie i powrócił wzrokiem do Cassie. - Pięknie wyglądasz - skomplementował ją, na co ona zarumieniła się.
- Ja tu umieram! - irytacja w moim głosie sięgała zenitu. Musiałem przerwać ich wymianę spojrzeń. To było wkurzające.
- Co ci dolega? - spytał siadając bliżej mnie, na kanapie.
- Mówił, że strasznie boli go brzuch - wyjaśniła brunetka.
- Jadłeś może dzisiaj coś podejrzanego?
- Tylko sushi - po raz kolejny odpowiedziała za mnie, co już zaczęło mnie denerwować.
- To mogło ci zaszkodzić - stwierdził. - Niedługo ci przejdzie - wstał. - Ewentualnie możesz wziąć jakąś tabletkę. To co, idziemy? - skierował swoje pytanie do niebieskookiej dziewczyny, która w odpowiedzi pokiwała energicznie głową.
- I tak po prostu mnie zostawicie? - spytałem z wyrzutem. - A jeśli mój stan się pogorszy? - próbowałem za wszelką cenę wzbudzić litość w Cass i wydawało mi się, że szło mi całkiem dobrze.
- Weźmiemy go ze sobą?
- Dobrze - uśmiechnął się najpierw do Cassie potem do mnie. Miałem ogromną ochotę zbić mu ten uśmiech z twarzy. Pieprzony doktorek.
Siedzieliśmy tam dobrą godzinę, a ja miałem już szczerze dość tej uśmiechniętej parki. Jeśli ktoś nazwałby ich kiedyś "uroczymi" wyśmiałbym go w twarz. Co jest uroczego w patrzeniu sobie w oczy, mówieniu komplementów i opowiadaniu sobie śmiesznych historii sprzed kilku lat?
- Aleeee jestem głodny! - jęknąłem przeciągle, przerywając tym ich wymianę spojrzeń. Wlepili wzrok we mnie, a ja w końcu mogłem poczuć się zauważony. - Co jemy?
- Już nie boli cię brzuch? - brunetka zadarła jedną brew do góry.
- Nadal boli, ale teraz z głodu - wyjaśniłem z uśmiechem.
- Przepraszam, muszę do toalety - wstała i odeszła od stolika.
Gdy tylko Cass zniknęła z zasięgu mojego wzroku, spojrzałem na szatyna i zmierzyłem go groźnym wzrokiem, na co on tylko się zaśmiał.
Co było takiego we mnie, że potrafił śmiać mi się w twarz? Znałem wszystkie jego tajemnice i nie było w nich nic śmiesznego. To, że po tym wszystkim został lekarzem też nie było niczym z czego można było się śmiać. Prawda o nim była bardziej przerażająca niż myślałem, a gdy tylko chciałem przypomnieć sobie jakiekolwiek wydarzenia z czasów, gdy Zayn odbierał ludziom życia, krew zalewała mi umysł. Nie mogłem jednocześnie patrzeć na niego, uśmiechniętego, uznawanego jako najlepszego specjalistę w szpitalu i jednocześnie przypominać sobie obrazy sprzed kilku lat, gdzie wciąż lała się ciemnoczerwona ciecz.
- Minęły lata, a ty nadal mnie śmieszysz - odezwał się mulat uśmiechając się do mnie.
- Minęły lata, a ty dalej mnie wkurwiasz - powiedziałem ironicznie. To była zupełnie niepotrzebna wymiana zdań. Były momenty, w których chciałem odsunąć swoje krzesło, posłać mu głupi uśmiech i wyjść stamtąd szybkim krokiem. Ale nie mogłem. Moje nogi mi tego zabraniały. W końcu... wciąż byłem kaleką. Tego nie zmienia się od tak. Żadne pieniądze ani żaden człowiek tego nie zmieni. Tak, nawet Malik uważany za najlepszego człowieka na Ziemi, jak nie w całej galaktyce, również nie mógł na to nic poradzić.
- W ogóle się nie zmieniłeś - odezwał się przypatrując się mojej reakcji.
- Ty również. Każdy i tak będzie pamiętał jaki byłeś kiedyś. Nic nie zmieni tego ile ludzi zabiłeś
- Wcale je jesteś lepszy - warknął. - Pieniądze tobą zawładnęły. Tylko spójrz w lustro - wskazał na mnie z obrzydzeniem. - Kogo tam widzisz? Bo ja człowieka, który przejmuje się tylko własną dupą - powiedział przez zaciśniętą szczękę.
- Tak jak myślałem, jesteś wciąż tym starym Zaynem Malikem. Tylko coś masz w sobie innego. Może to fryzura? Nie - teatralnie udawałem rozmyślanie. - A no tak! Zmieniłeś zawód! - zaśmiałem się pod nosem co najwidoczniej rozzłościło doktorka. Rozzłościło? Idealnie!
- Przyłożyłbym ci, gdybyś nie był pieprzonym inwalidą - wysyczał.
- Tymi piąsteczkami? - szydziłem z niego. - Uśmiałem się bardziej niż na jakimkolwiek kabarecie.
- Nie prowokuj mnie - warknął. - Cassie zaraz tutaj będzie, chyba nie chcesz widzieć jak jej nastrój zmienia przez ciebie? - spytał zadzierając brwi do góry. Pokręciłem głową. - Wiedziałem - uśmiechnął się. Skrzywiłem się, bo za cholerę nie wiedziałem o co mogło mu chodzić. - Za bardzo ci na niej zależy.
- Słucham? - zapytałem oszołomiony. Jak miałem się nie zdziwić, skoro oskarżał mnie o taką rzecz. Twierdziłem, że to tylko bzdury wyssane z palca.
- Nawet nie próbuj zaprzeczać, widzę jak na nią patrzysz - uśmiechnął się pokazując szereg równiutkich, białych zębów. Oj, jak chętnie bym je wtedy wybił.
- Jak?
Jakim cudem mógł widzieć coś czego ja nawet nie pomyślałem aby zauważyć? Patrzyłem na nią inaczej? Wydawało mi się, że patrze na nią normalnie. Jak na człowieka, kobietę, opiekunkę czy choćby koleżankę. Nic więcej.
- Nie umiem nawet tego opisać. Ale wydaje mi się, że chciałbyś zabić każdego mężczyznę, który się na nią spojrzy, wraz ze mną - zaśmiał się. - Ale nie martw się, nie jestem dla ciebie zagrożeniem.
- Dlaczego? - zmrużyłem oczy aby wyglądać jeszcze groźniej. Byłem wręcz przekonany, że mi się to nie udało.
- Bo to ona zaprosiła mnie na tą kolację. Chciała żebyś był zazdrosny i udało jej się.
- Wcale nie - zaprzeczyłem.
- A tak przy okazji, nie musisz się obawiać, nie powiem Cass, że cały czas symulowałeś - puścił mi oczko.
- Jak to? Wiedziałeś o tym? - spytałem zdezorientowany.
- Jesteś taki głupi, Horan - zaśmiał się. - Rozmawiasz z lekarzem, idioto.
- Z fałszywym lekarzem - uniosłem kąciki ust do góry, w małym, cwaniackim uśmieszku. Miałem rację i nawet on o tym wiedział.
- Ale z doświadczonym, fałszywym lekarzem.
Po chwili moim oczom ukazała się Cassie. Tym razem nie była taka uśmiechnięta, jak wtedy, gdy wychodziła do toalety. Po jej policzkach spływały strumienie łez, a cała była zdruzgotana. Ledwo trzymała się na nogach.
- Zadzwonili do mnie... - powiedziała drżącym głosem. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnie histerycznym, nieopanowanym płaczem.
- I co?! - spytałem przestraszony. Wydawało mi się, że martwiłem się o nią, lecz w tamtym momencie miałem gdzieś swoją dumę i to, że znów robi ze mną coś czego nigdy nikt inny nie zrobił.
- Muszę iść... - załamał jej się głos. Rozpłakała się jeszcze bardziej i wybiegła z restauracji zostawiając nas zdezorientowanych.
- Lecę za nią - rzucił prędko Zayn i również wybiegł z pomieszczenia.
Zostałem sam. Bez nikogo. Mogłem tylko martwić się i domyślać o co właściwie chodziło. Bo przecież zanim ja wyjechałbym na wózku minęłyby wieki i, i tak bym ich pewnie nie dogonił.
- Świetnie, kurwa - warknąłem. - Też bym za wami pobiegł, gdybym mógł.
________________________________
Rozdział trochę krótszy, ale trochę się w nim dzieje. Jak myślicie, o co chodziło Cassie? :)
Nie zapomnijcie zostawić po sobie komentarza! :D
Chciałam także wam podziękować :) "Cripple" oficjalnie zdobyło TRZECIE (wow, wow, wow) miejsce w głosowaniu na blog miesiąca! Bardzo dziękuje za to, że oddaliście na mnie swój głos. Bez was nie udałoby się x
<3
OdpowiedzUsuńMyślę że coś się stało z jej mamą dużo się działo haha prawidłowo ze Niall był zazdrosny o Cass, czekam na next
OdpowiedzUsuńGabrysia :*
Zaczełam czytać dziś twojego bloga i strasznie się wciągnęłam. Świetna historia, która tak naprawde mogła zdarzyć się każdemu z nas. Super, że relacja Cassie i Nialla się rozkręca.. i że on sam się zmienia w stosunku do niej nawet tego nie zauważając ;) Ale i tak najbardziej uwielbiam Nancy takie złote dziecko :D Coś czuje, że ta mała sprawi, że dzięki niej Niall i Cassie będą jeszcze bliżej <3
OdpowiedzUsuńNo cóż .. nie zostaje mi nic innego jak życzyć ci weny :P Czekam z niecierpliwością na nast. część :*
~ Gabi
Zaczełam czytać dziś twojego bloga i strasznie się wciągnęłam. Świetna historia, która tak naprawde mogła zdarzyć się każdemu z nas. Super, że relacja Cassie i Nialla się rozkręca.. i że on sam się zmienia w stosunku do niej nawet tego nie zauważając ;) Ale i tak najbardziej uwielbiam Nancy takie złote dziecko :D Coś czuje, że ta mała sprawi, że dzięki niej Niall i Cassie będą jeszcze bliżej <3
OdpowiedzUsuńNo cóż .. nie zostaje mi nic innego jak życzyć ci weny :P Czekam z niecierpliwością na nast. część :*
~ Gabi
Najlepszy ff ever. Ona musi być z Niall'em. Podejrzewam że coś się stało z jej mamą, możliwe że umarła, lub siostrą. Kiedy dodasz następny rozdział ? Już się nie mogę doczekać.
OdpowiedzUsuńKiedy next?Dopiero znalazłam tego bloga i już się w nim zakochałam.Ja także uważam że jej mamie albo siostrze się coś stało.Proszę zrób coś żeby Nialla stan się nagle polepszył i żeby zaczął mieć znowu czucie w nogach i zwlekł się w końcu z tego wózka,żeby Cassie i Niall byli razem bo to właśnie dzięki jej pomocy wróci do zdrowia.Wiem że beznadziejny pomysł ale proszę na serio błagam na kolanach niech Niall w magiczny sposób zacznie znowu chodzić.Mam nadzieję że choć w małym stopniu wysłuchasz moich próśb.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Zuzia M.